poniedziałek, 19 maja 2014

4. Look At The Magic

                                            
                            *Rose P.O.V.*
Od kiedy wyjechałam do City Of The Lost Item popełniam same błędy. Zaczęłam pracować jako striptizerka i nie mam kontaktu z Chan. Chociaż mam teraz 19 lat brakuje mi rodziców, którzy by mnie wspierali w każdym momencie. Dobra to teraz trochę o mojej "cudownej" pracy...Od kiedy jestem striptizerką, nie jestem sobą. Ubieram się w skąpe ciuchy i zakładam przeróżne dziwne peruki, co jest bardzo chore. Rodzice płacili mi za dom, który kupili, a ja za jedzenie i ciuchy. To nie była praca moich marzeń, ale dzięki niej mogłam pozwolić sobie na ubrania, których może mi pozazdrościć każda dziewczyna. Codziennie musiałam chodzić do klubu, w którym tańczę i ogarniać napalonych klientów. Przez to wszystko powoli dostaję depresji, a do tego dochodzi jeszcze zerwanie z Justinem. Na początku bałam się że nie dam sobie rady z tym zerwaniem, ale w ogóle się tym nie przejmuję. Na jego miejscu w końcu pojawił się Ryan, który był dżentelmenem - miłym, słodkim i całkiem innym niż Chris. Poznałam go kiedy się wprowadziłam. Tak prawdę mówiąc to ten seksiak jest moim sąsiadem. To mi się podoba. Pomagał mi we wnoszeniu torb z ciuchami kiedy się wprowadzałam. Bardzo chciałam z nim być, ale on chyba ze mną nie. Czułam się z nim jak królowa. On był na tyle wspaniały, że nauczył mnie jeździć na desce, ale nie lubię skateboardingu. Nie pasuję on (skateboarding) do mojego charakteru.
                                                                  ***
Właśnie idę do klubu w którym tańczę, bo muszę się przygotować krok po kroku. Kiedy idę wąskimi uliczkami, których jest tu dużo, słyszę tylko stukanie moich butów o drogę. Znam te uliczki i wiem że znajduję się tu dużo, i to bardzo dużo gangów. Idę wolno, bo zaraz dojdę do wejścia. Już widzę światła, które oświetlają tylne wejście, dla pracownic. Światła delikatnie oświetlają wielkie, metalowe drzwi, którymi właśnie wchodzę. Weszłam do środka. Przywitałam się z dziewczynami, z którymi mam bardzo dobre kontakty. Podeszłam do makijażystki (tak dobrze czytacie, makijażystka - mam własną makijażystkę i nikogo więcej!) i powiedziałam jaki mam pomysł na dzisiejszy makijaż. Makijaż miał być mocny, ale nie zbyt. Poszłam do garderoby i założyłam przecudowny strój bandażowy.
            - makijaż
  - strój


Miałam dzisiaj odtańczyć najważniejszy taniec w mojej "karierze". Popatrzałam przez kurtynę i zobaczyłam wchodzącego Ryan'a. Mówiłam mu, że dzisiaj odtańczę najważniejszy taniec, ale nie miałam pojęcia że przyjdzie. Serce mi biło za każdym razem kiedy na mnie patrzał (a nie mógł oderwać ode mnie wzroku). Właśnie zaczęła grać muzyka, a ja nie mogłam się powstrzymać i weszłam na scenę. Tańczyłam tak jak wcześniej ustaliłam z choreografką. Ryan patrzył na mój zmysłowy taniec. Przyglądał się dokładnie, żeby zobaczyć najmniejszy szczegół. Próbowałam się postarać i dodałam za razem tańcu seksapilu. Nikt mi nie mógł dorównać. Czułam jak tryumfuję w oczach Ryana. Kiedy skończyłam, byłam bardzo zmęczona. Poprawiałam makijaż, żeby jakoś wyglądać kiedy będę szła przez miasto. Wtedy za kulisy wszedł Ryan.Nie zauważyłam go z początku, bo obszedł mnie z tyłu (dziwnie to się czyta... no nie?). Wziął mnie za talię i musnął moją szyję. Byłam zachwycona jego hmm, chyba flirtem.
-Byłaś świetna, skarbie.-powiedział, i właśnie wtedy przypomniał mi się po raz kolejny Justin. Nie mogłam o nim zapomnieć. Każdy najmniejszy szept przypominał mi go.
-No nie wiem. - odpowiedziałam niepewnie
-Byłaś. Mogłabyś dzisiaj wpaść do mnie na imprezę?- spytał odruchowo puszczając mi oczko.
-Mogłabym…
-To zapraszam o 20 do mnie.
-Dziękuję.- powiedziałam i skończyłam rozmowę. Byłam zaskoczona tym pytaniem, ale co mi szkodziło. Wyszłam z klubu. Teraz szłam ulicą na której mieszkały slumsy. Nie było mi szkoda tamtych ludzi, no bo ja muszę ciężko pracować na kasę, a oni nic nie robią i dostają od innych. Ale cóż... Podeszłam do drzwi mojego domu i przekręciłam klucz w zamku. Weszłam do środka (a raczej wbiegłam) i śmignęłam po schodach do pokoju. Na imprezę szykowałam się bardzo długo, żeby nie zaliczyć żadnej wpadki. Przyglądnęłam się w lustrze i wyglądałam pięknie.
- oto sukienka którą założyłam.
Poszłam dumnym krokiem do sąsiada, który mieszkał kilka kroków ode mnie. Słyszałam muzykę grającą bardzo głośno, tak że rozpoznałam, że to była piosenka “Lolly”. Weszłam bez pukania jak zawsze. Zauważyłam grupę ludzi, którzy świetnie się bawią i znałam ich bo zapoznał mnie z nimi Ryan.
                                                         
                                               
                                                           *Ryan P.O.V.*

Ross weszła do domu i wyglądała zachwycająco. Miałem ochotę z nią pogrzeszyć, ale trzeba było się ogarnąć. Podeszła do mnie bardzo śmiało, a ja ją lekko pocałowałem. Może nie znałem jej za bardzo, ale czułem coś do niej. Nagle do domu wszedł Justin.
-Siema bro .-powiedziałem i przybiłem piątkę przyjacielowi
-Siema.- i wtedy zauważyłem w oczach Justina coś przerażającego
-Co ty tu robisz Ross?!- zapytał się mojej "koleżnaki'
-Ja najwyraźniej jestem na imprezie. I nie mam zamiaru ciebie oglądać!- krzyknęła
-Uciekłaś ode mnie i mnie zostawiłaś w takich trudnych chwilach!- Justin miał w oczach coś czego nie umiem określić, ale na pewno nie był to smutek.
-Ja ciebie zostawiłam?! Co ty Pierdolisz! Ja byłam przez ciebie w szpitalu, bo chciałam popełnić samobójstwo! - Tak mój przyjaciel i ukochana rozpętali wojnę.
-Ale ja nie chciałem, przepraszam… Ja… Ja naprawdę nie… nie chciałem… Nie zasługuję na ciebie.- Wtedy mi opowiedzieli całą historię.
Ross zaczęła płakać co strasznie mnie bolało a Justin podszedł i ją przytulił.
Przyznam, że krew mnie zalewała kiedy widziałem ich razem, ale szczęście Ross było moim szczęściem.



                                              *Justin P.O.V.*
Kiedy Ross mnie przytuliła było wspaniale, ale wtedy włączył się we mnie dawny Justin. Pragnąłem ją mieć. Pragnąłem ją dotykać, wszędzie gdzie mi się podoba, jak swoją własność. Ale ona miała swoje własne zdanie.
-Zostaw mnie. - krzyknęła kiedy zbliżałem się do jej zgrabnego tyłka.
-O co chodzi? - powiedziałem nie przestając
-Ja… Ja jestem z Ryanem. Przepraszam, ale on mnie kocha a ja go. - powiedziała powolnie, ale nie mogłem przestać. Dawny ja o którym nikt nie miał pojęcia powracał i to w zawrotnym tępie.
-Spokojnie skarbie, dopiero się rozkręcam, będzie lepiej… - powiedziałem podniecając się chwilą, w której moja ręka dążyła do majtek Ross.
-Co ty odwalasz?!! Zostaw mnie! - krzyczała. Wtedy podbiegł Ryan który usłyszał jej krzyki w sąsiednim pokoju.
-Znowu pokazujesz co potrafisz?! Ja ją kocham, a ona mnie i jeśli jeszcze raz coś jej zrobisz to koniec z przyjaźnią. - Ryan krzyczał jak opętany, i dobrze wiedział że naszą przyjaźń bardzo sobie cenie, ale tym razem moje drugie ja przeważyło. Czułem się zachwycony ciałem Ross. Ale był przy niej RYAN. Lubię go, ale Ross była pierwsza u mnie. Z imprezy wyszedłem po nie miłej rozmowie z Ryanem. Auto już na mnie czekało. Byłem pogrążony w myślach o Ross. Czy ona mnie naprawdę kochała, czy tylko się mną bawiła? Kiedy tak jechałem i  myślałem, poczułem mocny ból. Obudziłem się cały zakrwawiony w moim aucie, które było w połowie, bo uderzyłem w drzewo. Ból był nie do zniesienia. Ale myśli o Ross bolały jeszcze bardziej, a zwłaszcza kiedy przypomniałem sobie momenty, w których było pięknie. Ledwo wyszedłem z auta, a tak serio to się wyczołgałem. Zauważyłem przejeżdżające auto i wczołgałem się na ulice. Kierowca mnie zauważył i się zatrzymał. Na mój pech - kierowcą był Chris. Ale skąd się tu wszyscy wzięliśmy? To było dziwne, ale Chris pomógł mi wsiąść do swojego auta, i zawiózł mnie do szpitala. Po opatrzeniu ran przez lekarza pojechaliśmy razem do miejsca o którym nie miałem pojęcia. Weszliśmy do jakiegoś tajemniczego ogrodu. W środku Chris dał mi propozycję nad którą chciałem się zastanowić.
-Mam plan. Oboje kochamy Ross, ale ty i ja już wiemy o tym, że jest z Ryanem. Pozbądźmy się go. Ale najpierw stwórzmy gang, gdzie będą takie nasze "dziewczyny". Ross będzie zazdrosna i oboje to wiemy. Ale w gangu nie będą  jakieś kutasy tylko normalni faceci. Mam paru chętnych:


- Alex, pseudo: Lex.
- Channel, pseudo: Chan.
- Matt.
- David.

-I co o nich myślisz? - spytał
-Są nieźli. A czemu uzasadniłeś w tym planie Chan?
-Bo widziałem jak na ciebie patrzy.
-Czyli?
-Ona cię kocha idioto! Zrobi wszystko co jej każesz… A Lex i inni na pewno się zgodzą.

Wtedy Chris zadzwonił do nich i umówiliśmy się.
Na następny dzień wszyscy przyszliśmy do miejsca gdzie się umówiliśmy, chociaż nie byłem pewny tego planu. Uzgodniliśmy cały plan. Plan polegał na tym, żebyśmy udawali zakochanych w Chan i Lex. Wyszedłem z miejsca gdzie się umówiliśmy. Kiedy jechałem stwierdziłem, że nic nie czuje do Ross, ale chciałem pomóc Chrisowi po tym jak odebrałem mu dziewczynę. To miała być tak jakby zemsta, że mnie zostawiła, a to ja każdą zostawiam! Zniszczę ją razem z Chrisem. Kiedy tak jechałem w końcu zauważyłem mój dom. Wjechałem na podjazd i wyszedłem z auta. Drzwi mojego domu były otwarte co mnie zdziwiło. Wszedłem do środka i zobaczyłem Ryana.
-Siema bro! - krzyknął Ryan.
-Sory bro. Nie chciałem nic zrobić Ross. Ale mam dla ciebie niezłą wiadomość… Już nie podoba mi się Ross. To było Zauroczenie i nic więcej. - mówiłem ze spokojem.
-Spoko! Było minęło! - krzyknął.

-Ja tylko przyszedłem, żeby usłyszeć wyjaśnienia i je usłyszałem, dzięki! - powiedział i wyszedł z domu.
Kiedy Ryan wyszedł usłyszałem delikatne pukanie do drzwi - to była Chan. Zobaczyłem ją i nagle poczułem coś czego nie czułem do Ross - mocne bicie serca. Chan wyglądała olśniewająco, aż dziwne, że tego nigdy nie zauważyłem.
-Hej Chan. - powiedziałem nieśmiało.
-Hej…- powiedziała chyba trochę zestresowana. - Chris powiedział, że chcesz ze mną chodzić… ale to tylko plan, prawda?
-Tak, to tylko na niby. - odparłem niepewnie, ale mam nadzieję że Chan tego nie wyczuła.
-Aha, to przepraszam że przeszkodziłam… - powiedziała smutno i odbiegła wśród tłumu ludzi. Było mi bardzo smutno, ale nie mogę jej powiedzieć do niej czuję.


                                                                                                image

                                                   *Chan P.O.V.*
 Poszłam do Justina, bo się w nim zakochałam. Kiedy Chris powiedział o tym planie, myślałam że to po to aby połączyć mnie i Justina, ale się myliłam. On chyba, (napewno!) kocha Ross. A ja sobie robię nadzieję jak jakaś idiotka! Nie wiem po co mi to  było. Chciałabym mieć takie szczęście jak Ross. Ona też jest głupia, bo zerwała tak po prostu z Justinem! Straciła kogoś kto ją kochał, bo mnie broniła. Nie nawidze siebie!
                                                                 *** 
Nie mogłam już wytrzymać tego, że Justin jest smutny, bo Ross z nim prze zemnie zerwała. Wbiegłam do łazienki, gdzie zaczęłam szukać żyletki. Otworzyłam pierwszą szafkę i od razu znalazłam. Byłam tak zrozpaczona, że nie czekałam i od razu zrobiłam pierwszy ruch. Krew wręcz tryskała, a ja robiłam kolejne ruchy, które były coraz mocniejsze. W końcu przed oczami robiło mi się ciemniej i ciemniej, aż straciłam przytomność. Miałam przepiękny sen o mnie i Justinie ale to teraz jest nie istotne. Nagle przed oczami robiło mi się jaśniej, aż się obudziłam. Obudziłam się w domu i aż oczom nie wierzę ale zobaczyłam Justina!Tak, tak, Justina! Od razu po moim przebudzeniu zaczął mówić tym swoim anielskim głosem.
-Chan, idiotko, co ty zrobiłaś?! - krzyczał.
-Nie przejmuj się mną, tylko idź do kolegów. - powiedziałam z rozpaczą, bo chciałam, żeby przy mnie był.
- Nie pójdę do kolegów! Muszę zostać z tobą, bo znowu popełnisz głubstwo!
-Czemu się zachowujesz jakby ci na mnie zależało, tutaj nie musisz udawać, Ross nie patrzy!
-Nie obchodzi mnie Ross, liczysz się ty, nie rozumiesz że to ciebie kocham!!
-Mnie? - zapytałam masakrycznie zdziwiona.
-Tak, zawsze jak byłaś blisko serce waliło mi bardzo, bardzo szybko, nigdy nie czułem tego do Ross. Zrozum, że jesteś dla mnie tylko ty!
-Ale... - nie zdążyłam dokończyć zdania, a on jakby nigdy nic- pocałował mnie. Na początku przyznam byłam zachwycona, ale dalej pamiętam co chciał zrobić. Nie wybaczę mu tego, że chciał mnie zabić.
Popatrzyłam mu w oczy, popłakałam się i (głupia ja) powiedziałam mu coś nie zbyt stosownego.
-Jeszcze nie dawno chciałeś mnie zabić, a teraz mówisz że mnie kochasz, jesteś nienormalny, a ja jestem idiotką bo też ciebie kocham! - krzyczałam.
-Ty, ty mnie kochasz? Ale ja nie chciałem cię zabić!
-Wyjdź, wyjdź!
                                               image

Nie chciałam kazać mu wyjść, wręcz przeciwnie, chciałam żeby został ze mną, ale nie mogłam wytrzymać tego, że kiedyś chciał mnie zabić, chociaż... To jego rodzice chcieli mi dać tylko pouczenie. Ale on już poszedł. Nie powinnam go wyrzucać z domu po tym jak mi pomógł, dlatego pobiegłam za nim.
image Biegłam prosto jedną z najpiękniejszych uliczek w City Of The Lost Item.
-Justin! Justin! - krzyczałam. Posbiegłam do niego, objęłam go, a on mnie... hmmm.. pocałował najlepiej na świecie.










 Jak wam się podoba kolejny rozdział? Przepraszam za błędy, które mogły się wkraść, ale nie miałam czasu, żeby sprawdzić tekst. Komentujcie ten rozdział, tak jak poprzedni. Jeśli będzie 20 komentarzy to postaram się dodać kolejny. To do następnego! 
#SelenaBieber